Miałem dziś świetny sen.
Kiedy się obudziłem, czułem się tak, że musiałem napisać ten krótki wpis. Emocje takie jakby to było Rio de Janeiro przed moimi oczami.
Śniło mi się, że jestem na wakacjach z rodziną. Była tam też azjatycka rodzina. Mieli nietypowy samochód. Nie wiedziałem o tym dopóki nie postanowili się nim 'przejechać'. Był czerwony i wyglądał piękniej niż cokolwiek co jeździ po naszych drogach. Miał bezsprzecznie nieziemski design. On sam sprawiał, że każdy człowiek stanąłby w miejscu aby go podziwiać w ruchu. Tak też było ze mną.
Jednak najlepsze miało się dopiero zacząć. Było już po zmroku, światła rozświetlały miasto. Auto uniosło przednią część do góry, tak że stało pod kątem wobec podłoża. A następnie poleciało. Szczęka mi opadła. Latało zwinnie po horyzoncie, a ja zastanawiałem się jak piękne widoki na okolicę można uświadczyć z góry. Potrafiło obrócić się do góry nogami. Tak, że siedzący w nim ludzie mogli unieść głowy i zobaczyć świat z lotu ptaka.
Poczułem wielkie pożądanie, aby też mieć takie cacko: zwiedzić nim najpiękniejsze rejony globu; poczuć się wolnym i nabuzowanym adrenaliną. Gdyby Da Vinci urzeczywistniał w renesansie projekty swoich maszyn, a ja bym mógł to oglądać, pewnie poczułbym to samo. Taki nierealny zew przyszłości na własnych oczach.
Kiedy miękko wylądowali, podszedłem do auta. Azjata, dość elegancki, wyszedł z niego. Od razu zagaiłem:
- "Excuse me, what model is it?"
"Przepraszam, jaki to jest model?"
- "Int-tech AL4" (albo "Int-tech OL4". Wymowa 'int-tek').
Spojrzałem na napisy na aucie. Zgadzało się.
- cały uśmiechnięty ja - "Ah, you know, we need something to dream about" :-)
"Ach, wie Pan, trzeba nam czegoś o czym będziemy marzyć"
"How much does this beauty cost?"
"Ile kosztuje ta piękność?"
- "It was 400 thousand"
"Kosztowała 400 tysięcy"
Poszedłem na taras widokowy na dachu hotelu w którym byłem zakwaterowany. Oglądałem miasto nocą i myślałem o tym co oni widzieli. Jak wspaniale byłoby tam teraz odlecieć zwykłym autem. Zobaczyć całe życie z góry.
Spędziłem tak trochę czasu.
Przez resztę pobytu zaprzyjaźniłem się z azjatycką rodziną.
Kiedy się obudziłem, od razu wygooglowałem hasło 'flying car'. Rozczarowałem się. Żadnych poważnych prac nie ma. Są tylko futurystyczne wizje.
Moim największym marzeniem jest, żeby wprowadzać tak wspaniałe, niewiarygodne rzeczy w rzeczywistość. Zmieniać niemożliwe w możliwe. Dla wszystkich ludzi.
Żeby tak było.
Żeby tak było...