poniedziałek, 23 stycznia 2012

Tylko umarli widzieli koniec wojny cz. 2

Sztuka wojny w biznesie
Przed rozkwitem biznesowego zarządzania strategicznego, to strategia wojenna była hegemonem myślenia strategicznego. Nie pomyli się ten, kto stwierdzi, że podstawy biznesu i wojskowości leżą bardzo blisko siebie. A skoro tak, to znaczy, że chcąc uczyć się prowadzić biznes, nie jesteśmy skazani tylko na poznawanie najnowszych koncepcji. Równie dobrze możemy rozszerzyć nasze myślenie na całą historię ludzkości i bawić się w szukanie analogii :) 

Zadziwiające jest, że sztukę wojny można też odnosić do wielu innych tematów - np. do życia osobistego!

Chciałem przedstawić niektóre z koncepcji, które są użyteczne dla przedsiębiorcy:







1. Poznaj siebie, wroga i teren

Pierwszą rzeczą który robi generał jest rozpoznanie. Niewiele jest rzeczy ważniejszych od dobrego przygotowania. 


Rozpoznanie siebie
Prowadząc biznes musisz poznać swoją firmę - jej charakterystykę, zasoby, potencjał. Wiedz gdzie są Twoje mocne i słabe strony, gdyż przeciwnik będzie tego szukał.

Rozpoznanie wroga
Poznaj swoich konkurentów. Będziesz w stanie np. stwierdzać które Twoje ruchy sprowokują reakcje odwetowe wroga, a które pozwolą mu spać spokojnie. Jeżeli jesteś mały, to chcesz wyglądać na maciupeńkiego. Do bitwy stawisz się wtedy kiedy się ustabilizujesz. 

Rozpoznanie terenu
Nie ma nic lepszego niż dobre rozpoznanie rynku. Pierwszą rzeczą jaką chcesz zrobić zakładając firmę to oddać mocz na tradycyjne rady i zacząć docierać do ludzi. Pomyśl komu możesz polepszyć życie, a potem zacznij z nimi rozmawiać, dzwonić, wypytywać się. Żadnych ankiet - ankieta oddali Twoje myślenie od podstaw. Menedżerowie zazwyczaj mają tylko pośrednie pojęcie o tym czego ludzie chcą tak naprawdę - nie z bliskiego kontaktu. Wykorzystaj to - Ty szpieguj rozmowami. Będziesz miał lepsze pojęcie o tym czego ludzie chcą tak naprawdę.

Co jest dla ludzi kluczowe? A na czym im nie zależy? 




2. Walcz z pozycji siły


Być może Twoi konkurencji są od Ciebie bardziej zasobni. Jednak - uwaga uwaga - jest na to metoda! Nie chodzi o to, żebyś był silniejszy od przeciwnika. Chodzi o to, żebyś był silniejszy tam gdzie akurat walczysz. Najgłupszą rzeczą przy mniejszych siłach jest atak na pełnej szerokości. To oczywiste, że w tym przypadku wróg będzie miał w każdym miejscu przewagę i z Twojej krwi wyrosną czerwone maki. 

Dlatego skoncentruj się na wąskich potrzebach - takich, gdzie jesteś w stanie zaoferować coś lepszego niż inni. Może masz firmę sprzątającą i duża konkurencja nie zawraca sobie szczegółowymi pracami typu doczyszczanie fug, pranie dywanów? Niektórzy potrzebują mieć tanie i ogólne sprzątanie, a inni nieco droższe, a za to kompleksowe.





3. Nie zajmuj terenu, którego nie jesteś w stanie utrzymać:

W biznesie oznacza to, że nie powinieneś sprzedawać produktów lub usług, których nie jesteś w stanie dostarczyć z zyskiem. Wiele firm próbuje zweryfikować prawdziwość wydumanych równań i twierdzi, że sprzedawanie poniżej kosztów może zostać odrobione przez zyski wynikające z efektu skali - dostarczania więcej przy tych samych kosztach stałych. Na tym można się zbyt łatwo przejechać. Wystarczy, że konkurencja jest bardziej doświadczona i osiągnęła niższe koszty, a będziesz leżał i kwiczał nad swoimi inwestycjami. 
Zanim coś zrobisz, upewnij się że na tym zarobisz.





4. Oceń sytuację i działaj śmiało:

Nie spędzaj całego czasu na dumaniu albo zostaniesz wycyckany. Decyzje muszą być szybkie. Jeżeli masz wątpliwości, to działaj, gdyż bezczynność jest najgorszą reakcją. Żeby przejść do punktu B, wpierw trzeba opuścić punkt A. Często wystarczy przejść do kolejnej czynności, żeby sprawy same się wyjaśniły.

Z dziewczynami też tak analizujesz, czy stawiasz na to co już umiesz, po prostu idziesz naprzód i sprawy się wyjaśniają? :-))



5. Przejmuj inicjatywę:

Inicjatywa to rzecz z której mało osób sobie zdaje sprawę. Jest to bardzo subtelna sprawa. Otóż można kreować sytuację albo na nią reagować. 

Czytając o posunięciach wielkich firm myślę, że to niesamowite jak wiele z nich daje się wplątać w schemat akcja-reakcja (np. obecne telefonie komórkowe). 

Kiedy jedna strona postanawia przedsięwziąć jakieś kroki, druga wykonuje najlepszą możliwą reakcję. W sumie to tego podejścia uczą mnie na studiach. 

Sęk w tym, że jeżeli zawsze wykonujemy najlepszą możliwą reakcję, to ktoś kto nas zna jest w stanie przewidzieć te nasze reakcje na kilka kroków do przodu. Przeciwnik staje się panem gry, której zasady ustala sam. Ponieważ on zna reguły, nasze spontaniczne reakcje nie będą tak doskonałe jak jego.


Aleksander Wielki opierał się na inicjatywie strategicznej w każdej swojej bitwie. Uwielbiał wiązać spore siły Persów falangą, aby uderzać kawalerią, z sobą na czele, w pozycje które były kluczowe dla realizacji planów przeciwnika.

Sercem inicjatywy jest atak. "Najlepszą  obroną jest atak". 


Postaram się to zobrazować: 
Załóżmy, że są 2 firmy: "A" i "B". Firma "B" jest niezadowolona z obecnych wyników, dlatego postanawia polepszyć swoją ofertę tak, aby postarać się przejąć klientów firmy "A". Jest zorientowana na rozwój i wkłada w to dużo uwagi. 

Najlepszym ruchem firmy "A" nie jest walka o swoich klientów.

Najlepszym ruchem jest wydzielenie tylu zasobów i uwagi na walkę konkurencyjną na swoim rynku ile jest to tylko niezbędne, przy jednoczesnym ataku na fundamentalną pozycję firmy "B".

 Spójrzmy na tę prostą ilustrację. Kwadraty przedstawiają symboliczne 'siły' przedsiębiorstw.
Dzięki ruchowi numer 2 powstały dwa 'pola bitwy' na których firmy konkurują ze sobą. Przy czym na rynku "A" walka jest dość równa, a na rynku "B" firma "B" ryzykuje utratę tego co ma za cenę niepewnych zysków terytorialnych z walki na terenie firmy "A". "B" szukając najlepszej odpowiedzi do aktualnej sytuacji wycofa się ze swoich pomysłów. Ale znaczące inwestycje kosztowały pieniądze - powiedzmy, że firmie B zostały 4/5 jej zasobów. 

Znajdziemy się w takiej pozycji:

MAGIA? :O  Nie, inicjatywa! :-)

Gratulacje. Mogłeś ciężko walczyć o swoich klientów w stosunku 5vs4 i powoli ich tracić. Ale nie dałeś sobie narzucić reguł. 
Dzięki mądremu działaniu Twoja stara pozycja rynkowa jest bezpieczna, a jednocześnie zdobyłeś przyczółek na rynku "B", który może być łomem dla zdominowania reszty terenu.
Na ekspansję możesz poświęcić więcej środków lub utrzymać ten sam poziom nakładów. Stałeś się panem sytuacji :-)

Zawsze szukaj kontrataku! Tylko on uderza w plany!

2 komentarze:

  1. Ciekawie opisana teoria, jednak ilustracja walki konkurencyjnej zupełnie niepraktyczna. W biznesie wygląda to zupełnie inaczej. Nie walczy się z jednym przeciwnikiem o takiej samej sumie sił. Walczy się z setką przeciwników, z czego większość z nich ma dużo większą siłę - kapitał, doświadczenie, zasoby ludzkie. Kluczem do wygranej nie jest posiadanie większej liczby oddziałów w stylu militarnym Chin, tylko posiadanie oddziałów specjalnych - czyli przedsiębiorczości i elastyczności - w stylu Zachodnim i uderzenie w mały fragment, gdzie można walczyć (zgodnie ze schematem i przykładem Aleksandra Wielkiego, który powtarzał wielokrotnie ten schemat spod Cheronei) jeden na jednego i wygrać dzięki lepszej jakości oddziałów.

    Abstrahując od samej strategii, w przytoczonej ilustracji firma B wygrałaby walkę 4:3 - praktyka biznesowa i militarna pokazuje, że małe różnice powodują zachwianie równowagi, a dynamika rynkowa wyłania lidera z ogromną przewagą nad konkurencją. Lepszym wyjściem byłoby walczyć 5:4 i oddać drugi rynek, co byłoby potwierdzeniem opisanej wcześniej teorii.

    Poza tym blog ciekawy, tylko rzadko piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, jeżeli chodzi o ostatni przykład to nie można tego uznać za ilustrację walki konkurencyjnej. Zupełnie się zgadzam. Pisząc to, sam o tym myślałem. Dlatego wykorzystałem tę prostą ilustrację tylko do pokazania sensu odbijania inicjatywy w nieprzyjaznej sytuacji. Czytam teraz klasykę Portera i zdaję sobie sprawę z tego jak złożone i różnorodne mogą być rynki.
    Masz też rację a propo istotności jakości 'oddziałów'. W końcu biznes ma to do siebie, że kiedy jesteś dobry, to zasobów Ci przybywa i możesz się rozwijać. Więc kluczem sukcesu jest przede wszystkim bycie lepszym. A ponieważ kasy na starcie nie ma za wiele, to musisz uderzać w mały fragment. Chyba myślimy tak samo.

    Ale znaczenia 'zachwiania równowagi' nie do końca rozumiem. Zajmijmy się tylko tym uproszczonym modelem - bez jakości, bez innych firm i całej reszty atrakcji.

    Z mojej wiedzy wynika, że przewaga 4:3 to sprawa, która jest do wygrania, ale raczej w dłuższym terminie. Natomiast walcząc 2:1 przewagę zyskuje się szybciej. Żeby uzyskać ten sam stosunek w potyczce A, potrzebne by było 6:3. Wobec tego, że klienci z rynku B stanowią podstawę firmy B, B będzie zmuszona trochę wstrzymać konie na rynku A.

    Jednak jak zaczniemy dodawać realne warunki to sytuacja robi się ciekawa.
    Z jednej strony:
    + konkurując tylko na swoim rynku obniżamy sobie automatycznie marże i dopływ gotówki.
    + podejmując walkę 5:4 ryzykujemy, że może pomimo obecnej wielkości jednak nie będziemy w stanie zapewnić takiej jakości, obsługi, innowacji jak konkurent. Jak polecimy na dół to będzie już za późno na refleksję.

    Z drugiej strony:
    - czy klienci wobec odejścia 2/5 'sił' zauważą realny spadek wartości i pójdą do konkurenta, czy może sprawa się uda zanim się zorientują (patrz Biedronka - super podwyżki cen, a wizerunek i tak robi swoje)?
    - może pokazując swoje mocne stanowisko wobec intruzów straszymy innych kandydatów do wejścia na nasz rynek?


    Przejrzałem też Twoją stronkę i widziałem że w komentarzu odnośnie 'Manager idzie na wojnę' znalazły się dwie ciekawe książki :) Może tam znajdą się jakieś ciekawe koncepcje, które wyjaśnią parę rzeczy.
    Militaria, zarządzanie i strategia to wszystko rzeczy które mnie pasjonują, więc raczej będę dalej starał sobie łączyć koncepcje militarne i biznesowe.
    A sama stronka bardzo ok, sam właśnie chciałbym zrobić coś z konkretnie określonym tematem - tutaj piszę sobie to co mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń