wtorek, 30 listopada 2010

Fundamenty cz. 1 - "Co chcę robić po ukończeniu studiów?"

Przejdźmy zatem do fundamentalnych kwestii. Mam potrzebę ich omówienia, gdyż w związku z ostatnią sporą zmianą środowiska (rozpoczęcie studiów), poczułem się niepewny tego, czy aby na pewno idę w dobrym kierunku, czy to co robię jest zgodne ze mną. Poczułem, że nie odpowiedziałem sobie na pewne p o d s t a w o w e pytania. Powinienem to zrobić. Spisałem sobie ich listę. Teraz odpowiem na jedno z nich, a następnie będę odpowiadał na kolejne.

Zamieszczę to, co naskrobałem kiedy czułem tę niepewność:




[cytat]
Czytam swój dziennik od deski do deski... Tempos que nao voltam mais? <'czasy które nie wrócą?' - dop. red.> Oby nie.

Kurwa, jaki to ja byłem mądry kiedyś, nie to co teraz. Dosłownie - osioł na dwóch nogach pod względem fundamentów i podejścia do życia.
Pewnych rzeczy sobie chyba nie przemyślałem wystarczająco dobrze. Nie odpowiedziałem sobie dość wyczerpująco na fundamentalne pytania i włączyłem ponownie auto-pilota życiowego. Przez co czuję się niepewnie.
 Dlaczego tak sądzę? Wtedy mogłem sobie bez problemu powiedzieć "ja znam swoje powołanie".  Dzisiaj niby wiem, ale liczę na to, że coś tam się jeszcze ukształtuje i dopowie. A gówno prawda. Albo teraz zastanowię się nad sobą i zdefiniuję jasno swoją osobę w tym nowym środowisku, jakim jest uniwerek, albo puszczam kierownicę, pierdzę w stołek i patrzę co się stanie.

Druga opcja grozi tym, że mogę dotrzeć nie tam, gdzie chcę w głębi, ale tam gdzie chce mnie widzieć ktoś inny, otoczenie.

Zamieszczę taki krótki fragment z października 2009. Pustaka (pod względem energii serca) chyba chcę z siebie zrobić na tych studiach. Nawet obecnie w dzienniku zostało już samo pierdolenie o giełdzie, posunięciach inwestycyjnych i biznesach. Głębszych kwestii nie ma. Biznesmen w krawacie się znalazł, dobre sobie :-D

"Zadałem sobie pytanie i chciałbym na nie odpowiedzieć: dlaczego? Dlaczego ćwiczę?
Ćwiczę dlatego, że dzięki capoeira przeżywam wspaniałą przygodę. Te wszystkie wyjazdy... Będzie co wspominać. Ćwiczę dlatego, że capoeira jest częścią mnie. Kiedy nie mogę trenować, jestem pełen negatywnych emocji. Moje życie staje się P-U-S-T-E. Szkoła-dom-szkoła-dom-impreza-szkoła. Do dupy.

Tym, co sprawia, że nie zamieniłbym capo co coś innego jest muzyka, ruch, poczucie braterstwa w grupie, mnóstwo ciekawych ludzi. CHĘĆ stanięcia kiedyś pod Cristo Redentor.
Dalej mam dylemat co do mojej przyszłosci. Boję się, że na polibudzie i później nie będe mógł ćwiczyć. To jest dla mnie niedopuszczalne. Chcę chronić pierwiastek mojego szczęścia.
Myślę o "Alchemiku" i o tym jak ta sytuacja pasuje do mnie. Jestem jak ten sklepikarz, co chciał być pasterzem. Jak pasterz ze snem o piramidach. Mój sen to Rio, Brazylia. Mogę zostać kierownikiem i prowadzić życie jak sklepikarz. Ale czy mogę jednocześnie pozostać pasterzem?
Nieszczęśliwy jest ten, kto podąża nieswoją drogą. Ja znam swoje powołanie. Taki mądry cytat:
'Jedno wiem na pewno...
Nikt nie może wybrać za nas drogi, którą kroczymy.' 

[koniec cytatu]


Teraz zachodzę w głowę co ja wtedy miałem na myśli pisząc 'znam swoje powołanie'. Chętnie bym z tego skorzystał.
Ale nie wiem, więc zacznę od podstaw i postaram się to teraz okreslić.

Pytanie numer 1:
Co chcę robić po ukończeniu studiów?


Po ukończeniu studiów chcę zajmować się docelowo biznesem. Drogą która ma mi w tym pomóc jest inwestowanie, czym zajmuję się już od przełomu maja i czerwca 2010.
Kiedyś myślałem, że pieniądze nie mają znaczenia i mogę być od nich wolny. Problem w tym, że nie miałem planu na to jak chcę to pogodzić z resztą życia. A co jak będę miał rodzinę? Powiem im, że pieniędzy nie ma i jedzenia nie ma, bo wartościami materialnymi nie należy się przejmować? :D Dopóki nie jestem w takiej sytuacji, mogę sobie dywagować. A kiedy będę to już nie będzie wyboru.
Doszedłem do innego wniosku. A brzmi on: pieniądze nie są ważne wtedy kiedy się ich ma dość.
Widzę ile moi rodzice wydają na wszystko. Nie chcę się kiedyś obudzić i stwierdzić, że moje przekonanie było błędne bo ledwie wiążę koniec z końcem.
To nie jest wolność. To jest dopiero niewolnictwo. Niewolnictwo, bo to ja muszę pracować na pieniądze. A powinno być tak, że to moje pieniądze i posunięcia pracują na mnie. Wtedy jestem wolny.
To czego pragnę to możliwość zrobienia dużej kasy. Na etacie to uj, a nie duża kasa. Na pewno nie dla młodych ludzi.

-> W biznesie mogę się zająć wszystkim. Nie jestem zamknięty na jedną rzecz. Jak mi się znudzi to mogę się zająć czymś zupełnie innym. Jeżeli w czymś jestem dobry, zawsze mogę z tego zrobić coś dochodowego, co by to nie było.

-> Własny biznes daje mi poczucie stworzenia czegoś dużego, co jest moim dziełem. Przynosi satysfakcję, że jest coś, co ja wytworzyłem na tym świecie.

-> Nie lubię pracować pod komendą innych. Denerwuje mnie kiedy muszę siedzieć uniżony kiedy ktoś jest wobec mnie nie w porządku, tylko dlatego, że jest moim szefem. Od zawsze tak miałem. Kiedy byłem małym domowym buntownikiem, rodzina się mi mówiła 'Chciałbym zobaczyć Cię kiedyś w pracy, kiedy będziesz miał szefa.'. Ja odpowiadałem oburzony 'To proste - nie będę miał szefa! To ja będę szefem!'. Kiedy przyszedłem do pracy w hipermarkecie na kasy, napotkałem tam zakompleksionego gbura na nadzorze kas. Zrobił mi taki mobbing, że przyszedłem do domu i się kompletnie załamałem. Nie miałem na niego wystarczająco obraźliwych słów, a nic mu nie mogłem pisnąć. Musiałem z uśmiechem przyjmować jego idiotyzmy. Ja tam byłem tylko tymczasowo, ale co jeżeli bym miał rodzinę na utrzymaniu i też dostał takiego palanta? Byłbym z tym nieszczęśliwy.

-> Co jest powiązane z poprzednim - nie chcę być wiecznie mrówką, którą można zgnieść jak tylko się ma ochotę; trybikiem w czyjejś korporacji. Jak mogę czuć się bezpiecznie kiedy moje być albo nie być zależy od kaprysu kogoś innego?

-> Biznes motywuje mnie do realnego pozyskiwania umiejętności zamiast zdobywania papierków. Tylko ja odpowiadam za to, czego się nauczyłem. Nikomu nie muszę udowadniać, że jestem coś wart. Udowadniam to sobie poprzez działanie. Jestem odpowiedzialny za siebie.

-> Mam poczucie, że pracuję na siebie. Jest to lepsze niż praca dla zysku innych.

Z drugiej strony bizes jest strasznie niepewny. Nigdy nie jestem w stanie powiedzieć 'to wypali' albo 'to nie wypali'. Stawiam bardzo wiele na jedną kartę i ryzykuję. Ale jeżeli się uda. Wydaje mnie się to o tyle lepsze od pracy pod kimś. Wtedy cały trud się zwróci. Kosztem może się okazać czaso- i praco-chłonność biznesu w fazie rozruchu. Nie chciałbym zaniedbywać innych sfer życia. To jest ciężka sprawa. Jak bardzo pragnę być wolny finansowo? Mieć dość i już o pieniądze nie dbać? Czy jestem w stanie się wystarczająco poświęcić?

Dla mnie to jest najlepsza opcja w życiu, zatem bardzo tego pragnę. Chociaż w rachunku 'być czy mieć' określiłbym się zdecydowanie na 'być'. Zatem czy nie znajdą się inni, którzy będą chcieć bardziej?
Mój biznes musi być jak najbardziej innowacyjny. To mi dopiero daje szansę na tym polu. Dlatego drogi Zajączku w kółko szukaj możliwości! Załóż, że wszystko jest możliwe i myśl wolny od barier. Zbierz jak najwięcej pomysłów, które mogą zmienić nieco świat zwykłego człowieka, które są rewolucyjne. I na tym bazuj, bo tam są pieniądze. Poseł Michał Jaros dał mi też radę - jeżeli znajdziesz coś interesującego, to zacznij robić cokolwiek w tym kierunku. Jeżeli nie wyjdzie to rób coś innego, ale kurdę rób. Tylko odważni mają szansę na sukces.

Myślę, że o biznesie należy myśleć już teraz, na studiach. Mam już nawet swoje innowacyjne pomysły. Boję się tylko, że mają one taką skalę, że wpierw muszę się zająć czymś mniejszym i tam zdobyć doświadczenie.

Ale muszę przyznać, że te duże i ambitne projekty od razu zarażają mnie pasję i rwę się do nich. Rzucać się na głęboką wodę, czy nie? Oto jest pytanie. Kto uwierzy w moje idee i mnie wspomoże? Jestem na zarządzaniu. Wiem, że takich rzeczy samemu się nie robi. Musiałbym skompletować zespół, aby pracować nad koncepcjami organizacji.

To tyle. Będę jeszcze odpowiadał sobie na parę pytań tego rodzaju :-) Do następnego!

5 komentarzy:

  1. Na wstępie chciałbym powiedzieć, że widać Twój zapał, bo w pierwszym dniu dodałeś już cztery notki. Z własnego doświadczenia wiem, że później zapał pisania wygasa, bo jesteśmy rozczarowani trzecim pod rząd nieskomentowanym wpisem(powody oczywiście mogą być różne) i porzucamy nasz blog. Ja osobiście lubię czytając blogi np. polityków i czytając ich ostatni tekst zastanawiać się czy już wtedy go wydusili? Jak zabawne są wtedy pierwsze wpisy... :) Oczywiście Tobie życzę czego innego, ale sam przyznam zachorowałem na to. :)

    Co do do wpisu hmm... Biją od Ciebie pasja i zaangażowanie i to jest dla mnie najciekawsze - na moim kierunku(finanse) mało jest takich ludzi, a dużo tych, którzy w ostatniej chwili zrezygnowali z administracji... Cóż... Wielu z nich daje sobie wmówić, że ich życiowym powołaniem jest zostać księgowym. Ja osobiście uważam, że nie nadaję się do prowadzenia interesu, nie kręci mnie to - z przyjemnością pracowałbym na etacie w rozwojowej firmie - taki typ. Niezależność finansową chciałbym uzyskiwać z inwestycji. I tu myślę, że wykształcenie stworzy mi możliwości do obu tych rzeczy.

    Jeśli coś mogę Ci polecić z książek to absolutny klasyk Napoleona Hilla "Myśl i bogać się"(W razie w. mam ją w domu) chociaż podejrzewam, że już go przeczytałeś, bo to jest punkt wyjścia do wielu lektur, które przeczytałeś i jeszcze przeczytasz. W każdym razie takie książki są dobrym odreagowaniem zapału. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, w pierwszym dniu dodałem trzy notatki :) Ale to dlatego, że dziś miałem bardzo luźny dzień, więc miałem też nadmiarowy czas. A ten Twój blog nadal istnieje gdzieś? :-)

    Ja generalnie staram się właśnie stawiać na dobre podejście do wszystkiego i pasję. Moim zdaniem to właśnie to determinuje to co możemy osiągnąć, a nie sucha wiedza.

    Finanse.. Fakt, może być tam mniej ludzi z pasją do tego, co chcą robić. Finanse też mi się wydawały ciekawe, jako że jednak interesuję się już jakiś czas giełdą. Ale jednak stwierdziłem, że robota w tej branży byłaby zbyt nudna. Monty Python stworzył kiedyś taki humorystyczny kawałek o znudzonym księgowym, który chce zostać poskramiaczem lwów.
    Same cyferki.
    Zdecydowałem, że od tych cyferek wolę pracę z ludźmi, więc wybrałem zarządzanie. Ale masz rację, z inwestycji można uzyskiwać sporą kasę. W banku spotkałem raz takiego pracownika, który mi się chwalił jak to ostatnio na spekulacji 50,000PLN na jednym ruchu wyciągnął. Robiąc w finansach uczysz się też o rynkach. Ale spróbuj zająć się tym naprawdę już teraz :-) Ja od kiedy gram na giełdzie bardzo dużo się uczę o zachowaniach rynku i wydarzeniach, które na nim mają miejsce. Wyrabia się w człowieku takie obeznanie. Także naprawdę polecam w to wchodzić już teraz, żeby później już być wyjadaczem.


    Napoleon Hill. Szczerze mówiąc to do książek jestem trochę mało cierpliwy. Ale myślę, że i tak jestem zaznajomiony z tym o czym ta książka mówi, bo dużo szperam za to po internecie za takimi rzeczami.
    Czytałem bardzo dużo rzeczy wyciągniętych od Kiyosakiego i pewnie to jest baza mojego myślenia w tym zakresie.
    Faktem jest, że muszę się nauczyć regularności w czytaniu książek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog istnieje, ale nie ma się czym chwalić(zresztą był bardziej polityczny i anonimowy). :)

    Znam ten skecz. :D Wiesz szczerze mówiąc to jeszcze przy składaniu podania na studia rozważałem i nadal rozważam model licencjat z finansów + magister zarządzania. Nauki pokrewne, a i myślę, że można nauczyć się i tego i tego po trochu i te okresy powinny być w sam raz.

    A co do gry hmm... No to poważna decyzja już. :)

    Z książkami Cię rozumiem - znam to. Trzeba mieć więcej czasu, treść jest rozlana. A ta książka chociaż jest klasykiem i ma w sobie wiele mądrości dłuży się fakt... Kiyosakiego czytałem wprawdzie tylko 1 tom, ale czytało mi się jak Harry'ego Potter'a. :D

    No, ale później brak regularności jak mówisz i nie wróciłem do tego. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. "Zadałem sobie pytanie i chciałbym na nie odpowiedzieć: dlaczego? Dlaczego ćwiczę?
    Ćwiczę dlatego, że dzięki capoeira przeżywam wspaniałą przygodę. Te wszystkie wyjazdy... Będzie co wspominać. Ćwiczę dlatego, że capoeira jest częścią mnie. Kiedy nie mogę trenować, jestem pełen negatywnych emocji. Moje życie staje się P-U-S-T-E. Szkoła-dom-szkoła-dom-impreza-szkoła. Do dupy."

    Ale przecież ty nie ćwiczysz :D kiedy ostatni raz byłeś na treningu trening w myślach to nie ćwiczenia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest cytat z przeszłości, z mojego dziennika. Ech, ludzie, od takich tekstów odechciewa mi się Was widzieć, a nie odwrotnie. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń